Śniły mi się ogromne czarne ptaki latające nad osiedlem, na
którym kiedyś mieszkałam. Ich wielkie skrzydła kładły cień na trawę, bawiące się
dzieci i zaparkowane samochody. Ich krążenie wzbudzało niepokój nie tylko u
mnie, widziałam ludzi na balkonach, widziałam ich przerażone miny.
Zupełnie niespodziewanie ich czarne skrzydła zaczęły się
zmieniać w spalone, opadające kawałki gazet (jakby trawił je jakiś niewidzialny ogień).
Resztki spadły na trawę, na bawiące się dzieci i zaparkowane samochody. Było
cicho.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz